W 1898 roku Morgan Robertson wydał powieść o wielkim transatlantyku pod tytułem "Futility lub The Wreck of the Titan". Ten transatlantyk był o wiele większy niż pływające wtedy statki. Na tym statku płynęło wielu wpływowych i bogatych pasażerów i ten statek zatonął w czasie zimnej kwietniowej nocy podczas zderzenia się z górą lodową. Na jego pokładzie było trzy tysiące osób, uratowało się tylko trzynaście. Podobno sam autor mówił, że do napisania tej książki skłoniła go wizja jaką miał podczas grypy z bardzo wysoką gorączką. Zobaczył w niej katastrofę statku, którą później opisał. Opis statku, jego dane techniczne są bardzo podobne do "Titanica". Tylko katastrofa "Tytana" nastąpiła w czasie jego trzeciego rejsu, a "Titanica" w czasie pierwszego.
Ta książka to raczej historia nieszczęśliwego marynarza z tego statku niż opis feralnego rejsu tego statku. Poniżej pierwsze wydanie tej książki.
Wiele osób doświadczyło wizji czy przeczuć co do dziewiczego rejsu "Titanica". Występowało w nich przeczucie katastrofy tego statku. Jednak ta książka jest jej najbardziej nieprawdopodobną wizją.
Tak opisuje statek "Tytan" autor:
"Był największym statkiem na wodzie i najwspanialszym z dzieł człowieka. W jego budowę i konserwację zaangażowano wszelkie nauki, rzemiosła i zawody znane cywilizacji. Na jego mostku służyli oficerowie, którzy nie dość że stanowili elitę Królewskiej Marynarki Wojennej, to przeszli jeszcze wymagające testy ze wszystkich nauk dotyczących wiatrów, fal, prądów i geografii mórz. Byli nie tylko marynarzami, ale także naukowcami. Te same standardy zawodowe dotyczyły także załogi maszynowni, a obsługa z działu hotelowego równała się z obsługą hotelu pierwszej klasy. Dwie orkiestry dęte i dwie tradycyjne oraz grupa teatralna zabawiały pasażerów podczas dnia."
Tutaj mamy wiele zbieżności między "Tytanem" a "Titanikiem", choć technologicznie lepsze od niego były statki konkurencji czyli "Cunarda", które współpracowały z brytyjską admiralicją. Dlatego "Titanic" nie mógł być rywalem w stosunku do ich statków w zdobyciu trofeum "Błękitnej Wstęgi Atlantyku" dla najszybszego statku. Jednak "Titanic" przyćmiewał inne statki swoim luksusem. Kapitan "Titanica" był doświadczonym i docenianym oficerem. Na "Titanicu" była jedna orkiestra składająca się z dwóch zespołów. Nie było w nich instrumentów dętych tylko smyczkowe oraz fortepian. Na "Titanicu" nie było grup teatralnych. Nie było też dansingów. Na pewno najważniejszym wydarzeniem towarzyskim w pierwszej klasie była kolacja, którą spożywano we wieczorowych strojach.
"Miał osiemset stóp długości, siedemdziesiąt pięć tysięcy koni mechanicznych i na morzu, w czasie próby, osiągnął prędkość dwudziestu pięciu węzłów względem dna, mierząc się z nieprzewidzianymi wiatrami, falami i prądami. Krótko mówiąc, był on pływającym miastem -- zawierającym w stalowych ścianach wszystko, co powinno zminimalizować ryzyko i dyskomfort podróży przez Atlantyk -- wszystko, co sprawia, że życie jest przyjemne. Niezatapialny, niezniszczalny zawierał tylko tyle szalup ratunkowych, ile wymagało prawo. Było ich w sumie dwadzieścia cztery -- każda szczelnie przykryta i solidnie przywiązana do mocowań na górnym pokładzie. Mogły pomieścić pięciuset ludzi. Nie znalazły się na nim żadne niepotrzebne, nieporęczne tratwy ratunkowe, ale dlatego że wymagało tego prawo."
"Titanic" miał 882 ft (stóp) 9 in (cali) czyli 268,99 metrów, a "Tytan" 800 ft (stóp) czyli 243,84 metrów. "Titanic" miał dwa silniki parowe o mocy 15000 KM każdy i turbinę o mocy 16000 KM.
Niezatapialny. O "Titanicu" też tak pisano. Jednak ani armator statku "White Star Line", ani stocznia "Harland & Wolff", która go zbudowała nigdy nie użyły tego przymiotnika w jego opisie. Firma "Stone & Lloyd", która wyprodukowała grodzie wodoszczelne zakomunikowała, że użycie grodzi powoduje to, że statek staje się praktycznie niezatapialny. Musimy pamiętać, że od 1911 roku pływała siostrzana jednostka "Titanica " RMS "Olympic" i trzeba było zareklamować nowy statek i tak "praktycznie niezatapialny" stało się hasłem reklamowym "Titanica". A później jakoś pominięto słowo "praktycznie" i "Titanic" stał się niezatapialny.
Przepisy, jakie obowiązywały ówczesne statki powstały w 1894 roku. Wymagały one, aby statki mające powyżej 10000 ton miały 16 łodzi ratunkowych oraz pewną liczbę tratw. Tylko w tamtym czasie, kiedy ustanawanio owe przepisy największy z pływających liniowców miał 12000 ton. W 1912 roku nadal one obowiązywały. Tak też wystawiono "Titanicowi" świadectwo do zabierania więcej niż 3500 osób. Na "Titanicu" znalazało się 16 drewnianych łodzi i 4 cztery składane łodzie Engelhardta. Na pokładzie szalupowym było szesnaście łodzi ratunkowych oraz cztery składane. Łodzie ratunkowe drewniane miały numery od 1 do 16. Wszystkie one mogły pomieścić 1178 osób. A "Tytan" miał ich 24 na 500 osób, czyli po 20 lub 21 osób w każdej.
"Z mostku, z maszynowni i tuzina miejsc na jego pokładzie można było zamknąć dziewięćdziesiąt dwoje drzwi do dziewiętnastu wodoszczelnych komór i to w ciągu pół minuty, poprzez obrócenie dźwigni. Te drzwi zamknęłyby się także automatycznie w obecności wody. Z dziewięcioma zalanymi komorami statek nadal utrzymywałby się na powierzchni wody, a że żaden znany wypadek morski nie mógłby zapełnić ich aż tyle, parowiec "Tytan" uznawano za niezatapialny."
"Titanic" miał 16 komór wodoszczelnych i z 4 zalanymi komorami utrzymałby się na powierzchni.
"Z racji jego absolutnej wyższości nad innymi okrętami, przedsiębiorstwo statków parowych ogłosiło, iż na "Tytanie" będzie używana zasada nawigacji, którą uznawali już niektórzy kapitanowie, lecz otwarcie jej nie przestrzegali. Zasada ta oznaczała że będzie płynąć z pełną prędkością niezależnie od tego, czy jest mgła, sztorm czy ładna pogoda. W wypadku zderzenia czołowego z górą lodową -- jedynym pływającym obiektem, którego nie mógł pokonać -- jego dziób zostałby wciśnięty do środka niezależnie od prędkości, a głębokość wgniecenia byłaby zaledwie o kilka stóp większa w wypadku pełnej mocy. Najwyżej trzy komory zostałyby zalane -- co nie miało znaczenia, gdyż można by bezpiecznie zalać ich jeszcze sześć."
W tamtych czasach za najważniejszą zaletę liniowca uważało się punktualność. Dlatego liniowce przeważnie poruszały się z maksymalną prędkością nie licząc się z bezpieczeństwem Nigdy nie stwierdzono, że za zaginięciem różnych statków stoją te wielkie liniowce.
Co by było gdyby "Titanic" uderzył dziobem w górę lodową możemy tylko się domyślać. Mimo tego, że katastrofa "Titanica" jest dobrze udokumentowaną katastrofą, bo badały ją dwie niezależne od siebie komisje: amerykańska i brytyjska to nadal wychodzą na jaw nowe fakty. Warto tutaj wspomnieć o Timie Maltinie, brytyjskim historyku, który odkrył możliwość wystąpienia w rejonie katastrofy "Titanica" zjawiska fatamorgany, które mogło doprowadzić do samej katastrofy i braku pomocy ze strony najbliższego statku.
"Trzy śruby zaczęły się kręcić, a gigant, z wibrującym wstrząsem, który przebiegł przez cały jego ogromny kadłub, wyruszył powoli na morze."
"Titanic" też posiadał trzy śruby.
"Na pokładzie marynarze wciągnęli trójkątne żagle na maszt, by dodać ich napęd do mocy niszczyciela rekordów."
"Titanic" nie posiadał żagli.
Opis katastrofy "Tytana"
"Lód -- krzyknął obserwator -- lód przed nami. Tuż pod dziobem! Starszy oficer pobiegł na śródokręcie, a kapitan, który pozostał na mostku, rzucił się do telegrafu maszynowni i tym razem dźwignia została przestawiona. Jednak w ciągu pięciu sekund dziób Tytana zaczął unosić się w powietrze, a po obu stronach można było ujrzeć, przez mgłę, pola lodu, które wznosiły się o setki stóp, wprost na jego trasie. Ale Tytan uderzył w niski brzeg, możliwe że uformowany poprzez niedawne odwrócenie góry lodowej, a z kilem przecinającym lód niczym stalowy dziób lodołamacza i jego ogromnej wadze spoczywającej na zęzie od strony sterburty, wzniósł się ponad morze, coraz wyżej i wyżej - aż do chwili, gdy śruby w rufie były w połowie wysunięte ponad powierzchnię wody - wtedy, trafiając na łagodne, spiralne wzniesienie w lodzie pod dziobem od strony bakburty, przechylił się i opadł na sterburtę. Śruby mocujące dwunastu bojlerów i trzech trzycylindrowych silników sprzężonych, nie zaprojektowane, aby utrzymywać takie ciężary na pionowo ustawionej podłodze, pękły, a poprzez labirynt drabin, krat, a także przednich i tylnych grodzi, przeleciały te gigantyczne masy stali i żelaza, przebijając boki ścian statku, nawet tam gdzie były one wspierane litym, wytrzymałym lodem; i zapełniły maszynownie i kotłownie wrzącą parą, która sprowadziła szybką lecz bolesną śmierć wszystkim stu ludziom służącym w dziale maszynowym. Pośród ryku uciekającej pary i szumu, który przypominał nieco pszczeli, lecz stworzonego przez niemal trzy tysiące ludzkich głosów, uniesionych w pełnych cierpienia krzykach i wołaniach z wewnątrz zaciskających się nań ścian, a także i gwizdu powietrza uciekającego poprzez setki otwartych iluminatorów wyciskanego wskutek wody wchodzącej do środka poprzez pogniecioną i rozszczepioną sterburtę, Tytan poruszał się powoli do tyłu i wylądował w wodzie, gdzie dryfował nisko zanurzony na boku - umierające monstrum, jęczące w wyniku śmiertelnej rany. Lite, przypominające piramidę spiętrzenie lodu, od strony sterburty, gdy parowiec wznosił się, a które wystawało blisko koło górnego, czyli łodziowego, pokładu, kiedy spadał, zaczepiło po kolei o każdą parę żurawików na sterburcie, wyginając i wyłamując je, miażdżąc szalupy i wyłamując talie i liny mocujące, aż w końcu, kiedy statek zaczął już przewracać się, dołożył na szczyt szczątek porozrzucanych przed i wokół niego górną część i powyłamywane podpory mostku."
Po katastrofie "Titanica" książka zyskała wielką popularność. W 1912 roku Robertson opublikował drugą wersję książki nieco zmieniając jej treść, aby bardziej upodobnić opisaną historię do katastrofy "Titanica". Powyższe cytaty są z drugiego wydania tej książki.
Link do ciekawostek o tych wydaniach [tutaj]
W nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku zatonął "RMS Titanic". Zginęło siedemset osób, uratowało się tysiąc pięćset. Na "Tytanie" uratowało się tylko trzynaście osób, dwa tysiące dziewięćset osiemdziesiąt siedem poniosło śmierć. Obie katastrofy zdarzyły się w kwietniu i ich przyczyną była góra lodowa.
Niesamowity przypadek? Chyba tak nie było. Historia zna wiele przypadków przewidywania różnych zdarzeń. Może Morgan Robertson był taką osobą. Oprócz noweli, w której mamy katastrofę "Tytana" są jeszcze dwie, a w nich opisuje zjawiska, które można wyjaśnić kilkadziesiąt lat później.
Można sobie zadać pytanie czy jakaś przepowiednia zmieniłaby bieg historii? Wydaje mi się, że nie. Po prostu nie bierze się tego na poważnie.