piątek, 22 grudnia 2017

Życzenia świąteczne


Zdrowych, pogodnych Świąt Bożego Narodzenia oraz wszystkiego najlepszego w Nowym Roku
życzy
leoparda

20-lecie filmu „Titanic” Jamesa Camerona

19 grudnia 1997 roku miał premierę film Jamesa Camerona — „Titanic”

„Titanic” – film fabularny produkcji amerykańskiej z 1997 roku, oparty na historycznym wydarzeniu – zatonięciu „Titanica” w 1912 roku. Zdobył jedenaście Oscarów (Nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej), w tym za najlepszy film.
„Titanic” jest drugi na liście najbardziej kasowych filmów w historii kina. Jako pierwszy przekroczył barierę 1 mld USD przychodów (w sumie ponad 2,0 mld USD). Został wyreżyserowany na podstawie własnego scenariusza przez Kanadyjczyka Jamesa Camerona. Produkcją zajęły się studia filmowe „20th Century Fox”, „Paramount Pictures” i „Lightstorm Entertainment”. (Wiki)

Tak o swoim filmie mówił James Cameron.



W zbiorowej świadomości tragedia „Titanica” nabrała już niemal mitycznego wymiaru, lecz upływ czasu pozbawił ją ludzkiej twarzy. W naszej kulturze uzyskała status moralnej przypowieści i traktujemy ją częściej jako metaforę używaną w politycznym dowcipie, niż jako autentyczne wydarzenie. Postanowiłem zrobić film, który przywoła to zdarzenie do życia, nada mu ludzki wymiar; nie chciałem robić udramatyzowanego dokumentu, lecz doświadczyć prawdziwej, żywej historii. Chciałem umieścić widzów na tym statku, w jego ostatnich godzinach, by mogli przeżyć tę tragedię w całej jej okrutnej i fascynującej chwale.

Największym wyzwaniem przy pisaniu scenariusza na temat, o którym tyle się mówi jest właśnie to, że historia jest tak dobrze znana. Co nowego można jeszcze powiedzieć? Czułem, że jedynym obszarem, który nie został spenetrowany w poprzednich filmach, był obszar serca. Chciałem, by widzowie płakali nad „Titanikiem”. Co oznacza, że muszą płakać nad ludźmi na tym statku, a to z kolei oznacza płacz nad każdą ludzką duszą w godzinie jej przedwczesnej śmierci. Jednakże śmierć 1500 osób jest zbyt abstrakcyjna, by nasze serca mogły ją objąć, choć nasz umysł z łatwością wyobraża sobie taką liczbę.

Aby w pełni doświadczyć tragedii „Titanica” i by pojąć go w ludzkich kategoriach, wydawalo mi się konieczne stworzenie takiego emocjonalnego piorunochronu dla widzów — danie im pary głównych bohaterów, na których będzie im zależało, a potem zabranie tcy bohaterów do piekieł.

Rose i Jack narodzili się z tej potrzeby i historia „Titanica” stała się ich historią. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mój film musi być — po pierwsze i po głównie — historią miłosną. […]


Historia „Titanica” i jego losu zdała mi się wspaniąłym płótnem, na którym można namalować historię miłości, ukazując przy tym całe przebogate spektrum ludzkich emocji. Największa miłość może być mierzona jedynie wielkością największej przeszkody, największego poświęcenia. „Titanic” z całym swoim potwornym majestatem dostarcza takiej możliwości, jak żadne inne wydarzenie historyczne. […]

Ale jeśli my, widownia potrafimy zakochać się w Jacku i Rose, tak jak oni zakochują się w sobie nawzajem, to przechodzimy od obserwowania ich do patrzenia im przez ramię, do widzenia ich oczyma tego, jak oni przeżywają jedną z najokropniejszych nocy dwudziestego wieku. I wtedy film zatacza pełne koło, od bycia filmem o „Titanic”, poprzez bycie historią miłości, która przypadkiem przytrafiła się akurat na „Titanicu” i z powrotem — do pokazania emocjonalnej prawdy o samym „Titanicu”. Czując lęk, stratę, ból, rozpacz Jacka i Rose, w końcu rozumiemy też uczucia wszystkich 1500 pasażerów.



Ostatnim składnikiem, który zdecydowalem się wpleść w fabułę, aby uczynić historię bardziej aktualną i zrozumiałą, był wątek współczesny ze starą Rose jako osobą snującą opowieść. Pomyślałem, że użycie jej pamięci jako „drzwi”, przez ktore przechodzimy, by znaleźć się na statku, doda całej historii autentyzmu i wagi. Posłużenie się opowieścią pozwoliło też porównać statek z dni jego świetności z wrakiem leżącym w głębinach… umożliwiło filmowe przejście od wiecznej nocy do słonecznego blasku i z powrotem.



W pewnym momencie uderzyło to we mnie jak piorum… „Titanic” nie jest mitem. Nie tylko istniał… on wciąż istnieje. Leży na morskim dnie, cztery kilometry w głąb od miejsca, gdzie uderzył w górę lodową tyle lat temu […] Od momentu, kiedy w mojej głowie pojawiła się ta myśl, wiedziałem nie tylko, że muszę zrobić ten film, ale muszę sfilmować prawdziwy statek… jakimś sposobem.



Powyższe słowa pochodzą z przedmowy książki albumowej „Titanic Jamesa Camerona”. Przedmowa: James Cameron, tekst: Ed W. Marsh, fotografie: Douglas Kirkland.

Okładka

str. 3


Przedmowa 
Prolog str. 1 
Serce oceanu str. 2 – 11 
Trzy miliony nitów str. 12 – 41 
10 kwietnia 1912 roku str. 42 – 61 
Niezatapialny str. 62 – 71 
Na górnych i dolnych pokładach str. 72 – 117 
15 kwietnia 1952 roku str. 118 – 145 
Digital Domain str. 146 – 157 
Ocalcie jedno życie str. 158 – 171 
Epilog str. 172 – 173 
Podziękowania str. 174 – 178 

Ten album opowiada o kręceniu filmu. Zagadnienia z tym związane są przedstawiane wyczerpująco. Pełno w nim zdjęć, sporo na dwie strony. 

Ten post miał się ukazać 19 grudnia, lecz nie zapisałam ustawień, aby tak było, bo chcialam go jeszcze raz przeczytać. Jednak lepiej było tak zrobić. Huraganowy wiatr zerwał kable i nie było połączenia z Internetem, dopiero dzisiaj jest. Dla mnie to nauczka.