środa, 14 kwietnia 2021

109. rocznica zatonięcia "RMS Titanic"

15 kwietnia 1912 roku zatonął największy ówcześnie statek "RMS Titanic". Początek XX wieku zadziwiał ludzi wielkimi możliwościami techniki. Tak zadziwiał, że prawie odurzał ich swoją mocą. Ta druga rewolucja przemysłowa z przełomów wieku XIX i XX wieku wyrobiła w ludziach przekonanie, że mogą zapanować nad siłami natury, a to okazało się błędnym mniemaniem co najwybitniej pokazuje katastrofa "Titanica".

Na początku XX wieku komunikację między Europą, a Ameryką zapewniały statki. Było tych liniowców bardzo wiele na Atlantyku. Przewóz pasażerów przez Atlantyk był bardzo dochodowym interesem. Dwa najważniejsze towarzystwa okrętowe walczyły o dominację w atlantyckich przewozach. Był to "Cunard" mający w swojej flocie statek "Mauretania" dzierżący od siedmiu lat trofeum "Błękitnej wstęgi Atlantyku" dla najszybszego statku oraz "White Star Line" do której należał "Titanic".

"White Star Line" nie mogła pokonać konkurenta szybkością, więc postawiła na luksus w podróży. Tak też narodził się projekt zbudowania trzech statków z "klasy olimpijskiej". Był to "Olympic", "Titanic" i "Gigantic". Pierwszego zbudowano "Olympica" i w 1911 roku rozpoczął swoją służbę na morzu. Był największym pływającym statkiem na morzu i budził powszechny zachwyt swoim luksusem. Siostrzana jednostka jaką był "Titanic" została zmodernizowana w stosunku do "Olympica" na skutek sugestii pływających tym statkiem pasażerów. Zewnętrznie statki były prawie identyczne. Różniło je to, że dwie piąte pokładu spacerowego w dziobowej części "Titanica" pokryto stalowo-szklanym dachem. To też było sugestią pasażerów.

Ponizej: "Olympic", "Titanic" oraz "Britannic", czyli dawny "Gigantic" w barwach szpitalnych 

W kwietniu 1912 roku "Titanic" miał ruszyć w swój dziewiczy rejs. Nie było olbrzymiej reklamy jak w przypadku "Olympica". Nie nakręcono żadnego filmu z "Titanikiem", poza jednym kilku minutowym jak był w budowie. Te wszystkie filmy dokumentalne, które są prezentowane przedstawiają "Olympica". Wypłynięcie nowego statku w dziewiczy rejs było dla mieszkańców Southampton zawsze wielkim wydarzeniem, ale poza tym co mogło przykuć uwagę prasy? Statek był minimalnie większy od "Olympica", trochę zmieniony, jednak to nie było nic medialnego. Można powiedzieć, że w sprawę wmieszał się złośliwy chochlik, który pominął jedno słowo, a mianowicie "praktycznie" i zamiast "praktycznie niezatapialny" statek stał się "niezatapialnym".

Opinia publiczna uważała statek za niezatapialny. Jednak ani White Star Line, ani stocznia Harland & Wolff nigdy nie użyły tego przymiotnika w opisie statku. Prawdopodobnie opinię tę rozpowszechniała firma Stone & Lloyd, która wyprodukowała grodzie wodoszczelne zamontowane na statku. Zakomunikowała ona, iż użycie jej grodzi powoduje, że statek staje się praktycznie niezatapialny. Opinia publiczna podchwyciła to hasło, pomijając przysłówek praktycznie. Tak oto statek został okrzyknięty niezatapialnym. Tak naprawdę tylko wąska, kilkuosobowa grupa konstruktorów statku z Thomasem Andrewsem na czele wiedziała że statek w rzeczywistości może zatonąć. Sam Thomas Andrews podkreślał że ryzyko zatonięcia istnieje ale tylko: czysto teoretyczne. Nigdy jednak nie stwierdził że Titanic jest niezatapialny. Ostatecznie slogan Praktycznie niezatapialny stał się hasłem reklamowym Titanica.
(http://pl.wikipedia.org/wiki/RMS_Titanic)

Wydaje mi się, że "White Star Line" mogła być zadowolona z takiego pominięcia, bowiem zapewniało to statkowi  i firmie reklamę.

Mówi się, że przyczyną katastrof jest splot wielu okoliczności. W przypadku katastrofy "Titanica" to się sprawdziło. "Titanic" miał wypłynąć w swój dziewiczy rejs w kwietniu 1912 roku. Był statkiem z napędem parowym, a do jej uzyskania potrzeba było węgla. A górnicy zastrajkowali i węgiel musiano ściągnąć szybko z zapasów dla innych statków. No i węgiel zapalił się w jednej z ładowni statku. Przy wyjściu z portu w Southampton ruch mas wody wywołany przez "Titanica" doprowadził do zerwania z mocujących cum liniowiec "New York" i statek odpływał od nadbrzeża. Jego rufa minęła rufę "Titanica" w odległości kilku cali. W Queenstown (Cork) w Irlandii gdzie statek stał na redzie i czekał na podpływające do burty tendry z pasażerami jeden z palaczy urządził sobie żart wychylając swoją głowę z czwartego komina. Czwarty komin służył do wentylacji, jednak o tym nie wiedziano. Ukazanie się umorusanego palacza poczytano za zły znak. Takich znaków było o wiele więcej.

Kapitanem "Titanica" został Edward Smith wieloletni kapitan różnych statków "White Star Line". Był uważany za wzór kapitana liniowca. Świetny fachowiec, był lubiany przez oficerów, niższą załogę i uwielbiany przez pasażerów. Jednak ten świetny fachowiec w prowadzeniu statku spowodował wiele zamieszania przed wypłynięciem "Titanica". Zażądał, aby starszym oficerem został H.T. Wilde z którym pływał gdy był kapitanem "Olympica". To doprowadziło do dalszych przetasowań w składzie oficerów i oficer odpowiedzialny za lornetki opuścił statek zapomniawszy poinstruować swojego następcę gdzie one się znajdują.

Kapitanowi Smithowi zarzuca się, że dowiedziawszy się o górach lodowych nic nie zrobił. A to nie jest prawdą, bo zmienił kurs na południe. A prędkość statku w tamtych czasach była sprawą nadrzędną w każdych warunkach atmosferycznych. Tak więc "Titanic" płynął po Atlantyku i napotkał na swojej drodze w nocy z 14 na 15 kwietnia górę lodową. Jak to możliwe, że jej nie zauważono? To właśnie jest bardzo dziwne. "White Star Line" zatrudniła do obserwacji na bocianim gnieździe specjalnych marynarzy. Zauważyli górę lodową kiedy było już za późno na wykonanie manewru tak wielkiego statku, aby uniknąć zderzenia z górą. Przyjęło się uważać, że ci specjalnie wyszkoleni marynarze nie mogli jej zauważyć, bowiem była to tzw. niebieska góra lodowa, czyli góra po wykonaniu przez nią fikołka.

Brytyjski historyk i pasjonat "Titanica" Tim Maltin ma inną teorię na ten temat. Uważa on, że przyczyną niedostrzeżenia góry lodowej przez obserwatorów było zjawisko fatamorgany. 14 kwietnia 1912 roku wszyscy zauważyli, że w ciągu paru godzin temperatura bardzo się obniżyła, o kilkanaście stopni. Zrobiło się bardzo zimno, było około zera stopni C. Nie było zupełnie wiatru, powietrze było wyjątkowo przejrzyste, gwiazdy migotały niezwykle intensywnie.  Takie warunki mogły doprowadzić do powstania mirażu (fatamorgany). Wtedy obiekty wydają się większe niż w rzeczywistości, pojawia się fałszywy horyzont i dziwna mgła nad prawdziwym horyzontem. Obserwatorzy na bocianim gnieździe Titanica mówili o takiej dziwnej mgle nad horyzontem. 

"Titanic" miał radiostację co w tamtych czasach było nowością na statkach. Przy niej bez przerwy czuwało dwóch operatorów. Statek "Californian", który miał również radiostację, a znajdował się najbliżej tonącego "Titanica" miał jednego radiooperatora i ten po prostu wieczorem poszedł spać. Wystrzelone rakiety i sygnały lampowe nadawane z "Titanica" również zostały niewłaściwie odebrane przez załogę "Californiana".

Odkrycie, jakiego dokonał Tim Maltin wiele tłumaczy z tych dziwnych zjawisk tej nocy z 14 na 15 kwietnia  1912 roku na pokładzie "Titanica" i "Californiana". Kapitan "Californiana" Stanley Lord mówił, że była to bardzo dziwna noc, nie było widać horyzontu. Stanowczo zaprzeczał przez całe swoje życie, że widział "Titanica", twierdził, że był to mały parowiec. Zeznania, jakich udzielili oficerowie "Californiana" różnią się między sobą, tak jakby przebywali w tym czasie na różnych statkach. Niektórzy widzieli spadające gwiazdy, inni widzieli rakiety. Oba statki nadawały do siebie przy pomocy lampy Morse. A te znaki nie docierały do adresatów. Gdyby nie to zjawisko, obserwatorzy mogli dostrzec wcześniej górę lodową i "Titanic" mógłby ją wyminąć. Gdyby nawet coś się stało ze statkiem, to Californian dostrzegłby sygnały o pomocy nadawany z "Titanica".
 


Zwodnicza mgła nad horyzontem

Góra lodowa zakryta przez zwodniczą mgłę

Szalup ratunkowych na "Titanicu" było za mało. W myśl ówczesnych przepisów było ich ponad miarę. Tylko, że te przepisy stworzono kiedy statki były o wiele mniejsze. Poza tym przy takim zagęszczeniu statków na Atlantyku szalupy ratunkowe miały służyć do przetransportowaniu pasażerów z uszkodzonego statku na inny statek. Przepisy, jakie obowiązywały ówczesne statki powstały w 1894 roku. Wymagały one, aby statki mające powyżej 10000 ton miały 16 łodzi ratunkowych oraz pewną liczbę tratw. Tylko w tamtym czasie, kiedy ustanawianio owe przepisy największy z pływających liniowców miał 12000 ton. W 1912 roku nadal one obowiązywały. Tak też wystawiono Titanicowi świadectwo do zabierania więcej niż 3500 osób.

Na pokładzie Titanica znalazło się 16 drewnianych łodzi i 4 cztery składane łodzie Engelhardta. Na pokładzie szalupowym było szesnaście łodzi ratunkowych oraz cztery składane. Łodzie ratunkowe drewniane miały numery od 1 do 16. Parzyste umieszczono na prawej burcie, a nieparzyste na lewej burcie. Pod szalupami nr 1 i nr 2 umieszczono składane łodzie C i D. Łodzie składane A i B umieszczono dnem do góry na dachach kwater oficerskich przed pierwszym kominem statku. Mogły one pomieścić 1178 osób.


W dniu 14 kwietnia 1912 roku o godzinie 23:40 uderzył w górę lodową, a po 2 godzinach i 40 minutach zatonął. Siedmiuset rozbitków uratował statek "Carpathia", który ruszył na ratunek, później zmienił swój kurs, aby ich dowieźć do Nowego Jorku.

Został pod wodą, na środku Atlantyku, prawie cztery kilometry pod jego powierzchnią. Wraz z nim zostało prawie 1500 osób. "Titanic" tonął 2 godziny i 40 minut (inna wersja mówi o 2 godzinach i 20 minutach). To bardzo długo. Weźmy inne katastrofy. Siostrzany statek "Titanica", "Gigantic", który został zbudowany po nim ze zmienioną nazwą na "Britannica" nie miał okazji, aby być liniowcem. Skierowano go do działań wojennych, został statkiem szpitalnym. W swoim czwartym rejsie wpadł na minę na morzu Egejskim i zatonął po 55 minutach. Inne statki tonęły po kilku, kilkunastu minutach.

Najmniej osób uratowało się z trzeciej klasy. A przyczyną tego było… zdrowie pasażerów statku. Chyba każdy oglądał film Jamesa Camerona "Titanic". Tam pokazana jest scena badania włosów pasażerów trzeciej klasy przed wejściem na pokład. Nie dziwię się reżyserowi, że zmienił rzeczywiste badanie. Bo ta scena z rozczesywaniem włosów jest dla każdego zrozumiała. Natomiast ta z rzeczywistości? Widz nie wiedziałby o co  w tym wszystkim chodzi (poza lekarzami). Statki pływające do Stanów Zjednoczonych obowiązywały restrykcyjne przepisy emigracyjne, a wśród nich było badanie oczu pasażerów, czy nie cierpią oni na trachomę (bardzo zaraźliwa choroba oczu prowadząca do ślepoty). Osoba mająca taką chorobę nie była wpuszczana do Stanów Zjednoczonych. Dlatego w projektowaniu statków przewidziano jak najmniej przejść z trzeciej klasy do innych klas, aby uniknąć ewentualnego zarażenia pasażerów tą zaraźliwą chorobą. A to się zemściło przy ewakuacji osób ze statku.


Dwa dni po katastrofie jako pierwszy z czterech statków wyrusza na poszukiwanie ciał "CS Mackay-Bennet". Te statki wyławiają z wody 328 ciał, na ląd przywożą ich 210. Trzeciego maja następuje ich pogrzebanie na cmentarzu w Halifaksie w Kanadzie.

Nagrobek Joseph Dawsona. To nie Jack Dawson z filmu. Joseph pracował w kotłowni statku, miał 23 lata.
Badaniem przyczyn i odpowiedzialności za katastrofę podejmuje się komisja amerykańska Senatu i brytyjska Izby Handlu. Ta ostatnia jest sędzią we własnej sprawie. A wrak statku spoczywa na głębokości prawie czterech kilometrów. Nie wyjaśniono wielu spraw, bo nie było dostępu do wraku. Dopiero 1 września 1985 roku odkrywa go Robert Ballard. Nie zabiera ani jednej rzeczy z wraku, co czyniłoby go jego właścicielem. Po latach można powiedzieć, że źle się stało. Ballard uznał wrak statku cmentarzem i dlatego nic z niego nie zabrał z szacunku dla ofiar pozostałych na statku. Inni jednak tak nie myśleli. W 1987 roku spółka "Premier Exhibitions Inc"wydobyła prawie 2000 przedmiotów z wraku. Później  przekształciła się ona w spółkę "RMS Titanic". Tej spółce w 1994 roku przyznano prawa do eksploatacji rzeczy z wraku "Titanica", podtrzymano to wyrokiem z 2006 roku. Uzasadniano to tym, że statek był amerykańską własnością, a wyrok obowiązuje podmioty amerykańskie. Tak też spółka "RMS Titanic" w amerykańskim sądzie uzyskała prawo do wraku "Titanica" i jego zawartości. W 2012 roku wystawiła ona na sprzedaż 5500 przedmiotów wydobytych z "Titanica".

W dziewidziesiątych latach XX wieku UNESCO rozpoczęło pracę o ochronie podwodnego dziedzictwa kulturowego. Pierwszy kompletny akt prawa międzynarodowego w zakresie ochrony podwodnego dziedzictwa kulturowego. Uchwalona przez UNESCO podczas 31. sesji w Paryżu w 2001 roku, weszła w życie z dniem 2 stycznia 2009 roku. Tej konwencji nie podpisała Wielka Brytania ani Stany Zjednoczone. To do kogo obecnie należy "Titanic"? Do spółki "RMS Titanic"? Według prawa USA tak. A czy inne kraje obowiązuje to prawo? Czy "Titanic" należy do nas wszystkich jak chce UNESCO? Konwencja genewska z 1949 roku mówi o poszanowaniu szczątek osób zmarłych w wyniku działań wojennych. Nakłada ona obowiązek utrzymywania grobów i opieki nad nimi. Jednak "Titanic" nie spełnia takich kryteriów, bowiem katastrofa nie nastąpiła w czasie działań wojennych. Wiele osób sprzeciwia się eksploracji wraku "Titanica" traktując go jako wielką mogiłę. Wydaje mi się, że należałoby tak zrobić. Tylko na to są potrzebne odpowiednie przepisy.

Jak widać do katastrofy "Titanica" przyczynił się splot niefortunnych zdarzeń oraz przestarzałe przepisy dotyczące bezpieczeństwa na morzu.

Katastrofa "Titanica" wstrząsnęła ludźmi na całym świecie. W Stanach Zjednoczonych opuszczono flagi do połowy masztów, bowiem statek był własnością amerykańskiej spółki. Do jej wyjaśnienia powołano senacką komisję, w Wielkiej Brytanii następną. Po jej ustaleniach zmieniono przepisy bezpieczeństwa na morzu i wprowadzono patrole lodowe monitorujące góry lodowe. Paradoksalnie mówi się, że dzięki katastrofie "Titanica" uratowano wiele osób.

piątek, 2 kwietnia 2021

życzenia Wielkanocne

Wszystkim internetowym wędrowcom szukającym wiadomości o tym pięknym statku i fascynujących historii ludzi nim płynących życzę wiary, nadziei, zdrowia i zakończenia pandemii.

Aby Święta Wielkiej Nocy
były wzorem duchowego wzbogacenia i umocnienia
dającego radość, pokój i nadzieję.

 
Wszelkiej pomyślności życzy leoparda